Na początek postawmy się w perspektywie psa:
„Jestem na spacerze w parku i nagle słyszę magiczne kliknięcie karabińczyka, które oznacza zwolnienie blokady i odpięcie smyczy. No to teraz do dzieła! Biegam sobie między drzewami, gonię wiewiórki, sprawdzam kto oznaczył słupy, drzewa i murki, znajduję jeżyka i koniecznie muszę go sprawdzić! Mój właściciel mnie woła, pierwszy raz, drugi raz, piętnasty raz… Ale przecież on musi zrozumieć, że są rzeczy ważne i ważniejsze prawda?
Skończyłem właśnie swoją pracę zwiadowcy. Misja zakończona powodzeniem! Mogę teraz wracać do właściciela i sprawdzić co on ode mnie chciał. Podchodzę bliżej… A co on taki zdenerwowany? Spróbuję podejść najwolniej jak się da, dam mu czas aby mógł się uspokoić. Powolutku, jeszcze wolniej, podchodzę do niego i… KLIK! znów słyszę ten magiczny dźwięk karabińczyka i jego słowa: „Idziemy do domu !”. O Nie! To już koniec spaceru. Następnym razem nie dam się tak łatwo nabrać! Nie podejdę tak blisko, aby dać mu się złapać…”
Może z ludzkiej perspektywy wygląda to zabawnie, ale rozbijmy ten krótki tekścik na czynniki pierwsze.
1. Marnowanie komend
Czy kiedy trenujemy z psem to zależy nam na tym, by usiadł od razu po komendzie „Siad !”?
A może nie robi nam to różnicy, gdy powiemy to 20 razy?
Im częściej powtarzamy daną komendę, tym bardziej utwierdzamy psa w przekonaniu, że nie musi on nas słuchać już za pierwszym razem. Skoro nawet przy pięćdziesiątym powtórzeniu tej samej komendy i tak dostanie nagrodę, a może nawet go pochwalimy. Starajmy się wypowiadać komendę tylko raz i w razie potrzeby dać psu trochę czasu na namysł. Kiedy mówimy „Siad !” to poczekajmy 5-10 sekund, aż trybiki w głowie psa zaczną pracować i będzie wiedział, o co nam chodzi. Z czasem, gdy ograniczymy liczbę słów, pies będzie szybciej wyłapywał te słowa które są komendami i dzięki wzmocnieniom w postaci smaczków będzie chętniej i szybciej je wykonywał.
Musimy też pamiętać o tym, by psa uczyć stopniowo. Kiedy ćwiczymy przywołanie, np. „Do mnie !”, to róbmy to przy możliwie małym rozproszeniu, a dopiero potem stopniowo je zwiększajmy. To, że pies potrafi coś zrobić w domu, nie znaczy wcale, że będzie to potrafił powtórzyć w parku. Tam ilość bodźców docierająca z każdej strony jest tak duża, że może nie dać rady odpowiednio się skupić. Kiedy nasz pies jest zajęty i czujemy, że są niewielkie szanse na to, że nas posłucha, to nie używajmy przywołania. Komenda zostanie zmarnowana, bo dla psa będzie to po prostu zwykły dźwięk w tle, bez szczególnego znaczenia. Jeżeli chcemy trenować w trudniejszych warunkach, to poczekajmy aż psiak skończy się zajmować swoimi sprawami, aby dać mu szansę by skupił się tylko na nas!
2. Zmęczenie
Drugim powodem dla którego pies nas nie słucha na spacerze może być fakt, że jest on zwyczajnie zmęczony naszą obecnością. Ale jak to?
Kiedy jest kilku domowników i pies co chwilę od nich słyszy: „Siad”, „Łapa”, „Leżeć”, „Na miejsce”, „Do mnie”, a potem jest głaskany podczas swojego odpoczynku, to nie dziwmy się, że już nie chce z nami spędzać czasu kiedy jest spuszczony ze smyczy. On chce mieć po prostu trochę czasu dla siebie! Starajmy się przestawić psa w taki sposób aby zrozumiał, że w domu odpoczywamy i robimy proste rzeczy. Za to na spacerze: trenujemy, bawimy się, jest miła atmosfera i są nagrody! W ten sposób zbudujemy lepszą więź z psem i będzie on chętniej spędzał z nami czas nawet na spacerach, bo będzie wiedział, że mu się to opłaca.
3. Zgeneralizowanie karabińczyka
Miałem kiedyś przyjemność pracy z pewnym psem i jego przemiłym właścicielem. Właściciel odsunął się na kilkanaście metrów, a ja zostałem z psem. Puściłem smycz, aby zobaczyć jak zareaguje psiak. Czy pójdzie do swojego właściciela, czy może zacznie węszyć po okolicy. Wszystko odbywało się w kontrolowanych warunkach, teren był ogrodzony, więc nie było żadnego niebezpieczeństwa. A co zrobił pies? Położył się…
Zacząłem zastanawiać się o co chodzi. Po chwili odpiąłem całkowicie smycz i wtedy pies błyskawicznie ruszył do właściciela. Sam dźwięk karabińczyka stał się „komendą” która zwalnia psa. Tamten pies był wcześniej szkolony i potrafił wrócić na zawołanie. Ale co w sytuacji, gdy niewyszkolony pies zgeneralizuje dokładnie w ten sam sposób dźwięk karabińczyka?
Warto dla bezpieczeństwa wprowadzić dodatkową komendę, np. „Biegaj !”, która będzie zwalniała z trybu pracy. W ten sposób, kiedy podejdziemy do psa i będziemy odpinać mu smycz, on nie zacznie się nerwowo szarpać, tylko pozwoli ją spokojnie odpiąć. Dzięki temu zapanujemy lepiej nas psem.
Ale jak oduczyć od karabińczyka? Dokładnie w taki sam sposób, w który możemy zepsuć nasze komendy! Czyli powtarzając w kółko ten sam dźwięk bez wywoływania efektu. Na przykład pstrykajmy sobie karabińczykiem z innej smyczy, tak aby ten dźwięk psu spowszedniał. Aby potraktował go jak zwykły dźwięk w tle, a nie impuls do odpalenia nagromadzonej energii naszej futrzastej bomby!
4. Powrót do domu
Po co jest nam potrzebne przywołanie? Zazwyczaj po to aby zakończyć spacer i wrócić do domu. Tylko czy jest to dla psa opłacalna wymiana? Oddać wolność, wiewiórki, zapachy i drzewa, tylko po to żeby wrócić do domu? Raczej nie…
Kiedy już uda nam się zwabić do siebie psa, to nie wracajmy z nim od razu do domu. Lepiej nie podawać komendy „Wracamy do domu !”, bo to w żaden sposób nie zachęci go do powrotu. W etapie uczenia się, kiedy psiak do nas podejdzie, dajmy mu za to, że do nas podszedł jakąś super nagrodę. Potem zapnijmy go na smycz i dosłownie po kilku sekundach odepnijmy ją. Jak to zrozumie pies?
„Wróciłem, dostałem coś fajnego, przypięli mi smycz, ale dalej jestem wolny. Chyba opłaca się wracać jak mnie wołają, bo może znowu coś dostanę !”
W późniejszych etapach szkolenia możemy zapinać psa i przechodzić w inne miejsce, takie w którym również będziemy go puszczać. Tym samym dodajemy nowy element w postaci małej wycieczki i zmiany otoczenia. Co pomyśli wtedy pies?
„Wow! Nie dość, że dostałem coś dobrego to jeszcze idziemy zwiedzać inne ciekawe zakątki. Warto przychodzić jak mnie wołają !”.
Ostatnim etapem może być przechodzenie na smyczy obok domu, ale nie powrót do niego. W ten sposób zburzymy w głowie psa schemat, który mówił, że jak idziemy w stronę domu to zawsze do niego wracamy.
5. Nie denerwuj się
A co zrobić gdy pies nam ucieknie, a potem przez godzinę musimy stać i marznąć czekając na niego? Nawet gdy ogarnia nas wściekłość, to warto wtedy uśmiechnąć się przyjaźnie i dać mu nagrodę!
Wiem, że pewnie zabrzmi to dziwnie z ludzkiej perspektywy: za to, że uciekł mi na godzinę mam mu jeszcze dać nagrodę?! Tak, bo w głowie psa będzie to właśnie nagroda za jego powrót. Pies nie powiąże ze sobą tych dwóch faktów: swojej godzinnej ucieczki, kiedy się tak wspaniale bawił, z naszym zdenerwowaniem. Kiedy będziemy się denerwować, krzyczeć, albo co gorsza bić psa za to, że uciekł, to on pomyśli, że jesteśmy zdenerwowani przez jego powrót i osiągniemy skutek odwrotny do zamierzonego.
Psy to inny gatunek i myślą w trochę inny sposób. Nie możemy podchodzić do nich tak jak do ludzi.
Psy to inny gatunek i myślą w trochę inny sposób. Nie możemy podchodzić do nich tak jak do ludzi. Dziecku wytłumaczymy dlaczego dostało karę, a psu? Pies straci poczucie bezpieczeństwa, a w efekcie utraci zaufanie do nas. Kiedy psy wyczują, że jesteśmy zdenerwowani, to zbliżają się do nas w zwolnionym tempie. Czynią tak nie po to żeby nas jeszcze bardziej zirytować, ale po to by nam dać więcej czasu na uspokojenie się. Spróbujmy zatem ten czas wykorzystać na poszukanie w kieszeni czegoś pysznego, bo pozytywną motywacją zdziałamy o wiele więcej.
6. Bądźmy odpowiedzialni
Kiedy nasz pies nie wraca na komendę to nie powinniśmy go puszczać. Nie ma tu znaczenia czy pies jest przyjazny czy też nie. Przecież może on na przykład podbiec do innego psa, który to ma właśnie szkolenie, rozproszyć go i tym samym zniweczyć cały efekt szkolenia. Może pognać za dzikim zwierzęciem, zaplątać się gdzieś i nigdy do nas nie wrócić. Może też wybiec na ulicę i wpaść pod samochód…
Nie możemy puszczać psa kiedy nie mamy pewności, że do nas wróci. Kiedy uczymy przywołania to stopniowo wydłużajmy długość linki do 5, 10, 15, 20, 25 metrów, tak aby dawać psu z czasem coraz więcej swobody. Wołajmy psa nie wtedy gdy linka jest już mocno napięta, ale wtedy gdy linka jest jeszcze luźna. Dając mu odpowiedni sygnał zachęcajmy go do tego, aby do nas podszedł, a sami w tym czasie róbmy kilka kroków do tyłu. Za takie przyjście do nas nagradzajmy go czymś solidnym. W końcu przecież mając do wyboru ciekawie pachnący obsikany krzak, wybrał jednak nas. A to jest dla niego duże poświęcenie!
Łatwiej jest trenować z psem kiedy jest głodny i wydzielać mu małe porcje przysmaków podczas ćwiczeń. Kiedy pies będzie najedzony może nie mieć ochoty na smaczki. Zawsze też możemy go zachęcać do powrotu jego ulubioną zabawką.
W wielkim skrócie
Musimy być odpowiedzialni, kreatywni i bardziej interesujący dla psa niż wszystko to co ma dookoła. Aby osiągnąć trwały sukces uczymy psa małymi kroczkami. Wtedy jest większa szansa na powodzenie misji. Kiedy widzimy, że pies jest na tyle pochłonięty inną czynnością, że świata poza nią nie widzi, to nie wołajmy go. Nasze wołanie będzie tylko kolejnym dźwiękiem w tle do którego pies się szybko przyzwyczaja, a efektu i tak nie odniesiemy. Przywołanie ćwiczymy na luźnej smyczy i nie denerwujemy się, przecież to nie kara. Praca z psem powinna być przyjemnością i dobrą zabawą dla obydwu stron !
A teraz do dzieła: idźcie i ćwiczcie, a Wasze psiaki z pewnością będą szczęśliwe, że spędzacie z nimi czas i macie dla nich wspaniałe nagrody!
Autor: Paweł Gonera